Obydwa terminy określają ten sam rodzaj zdjęcia wewnątrzustnego, na którym są jednocześnie widoczne korony górnych i dolnych zębów oraz mniejsze lub większe fragmenty przyzębia brzeżnego – w zależności od tego, czy detektor promieniowania podczas badania był ustawiony w poziomie, czy w pionie w jamie ustnej.
Polska nazwa tego radiogramu jest pochodną nazwy angielskiej „bite-wing”. Jeżeli przetłumaczymy ją dosłownie, otrzymamy niezbyt fortunną kalkę językową „zgryz-skrzydło”. Wśród ośrodków akademickich, w których są wyodrębnione jednostki nauczające radiologii stomatologicznej i szczękowo-twarzowej, w ośrodkach lubelskim, poznańskim i szczecińskim jest stosowana nazwa zdjęcia skrzydłowo zgryzowe, natomiast ośrodek warszawski jest jedynym, który posługuje się pojęciem zgryzowo-skrzydłowe.
Nazwa zdjęcie skrzydłowo-zgryzowe dobrze wyjaśnia istotę techniki radiograficznej – zdjęcie jest bowiem wykonywane w odcinku skrzydłowym uzębienia i tam pacjent zagryza odpowiedni pasek na filmie (zwany skrzydełkiem) lub uchwyt pozycjonera, tym samym utrzymując detektor promieniowania na poziomie koron zębów górnych i dolnych. Bywa, że nazwa „zgryzowo-skrzydłowe” myli się studentom i lekarzom ze zdjęciami zgryzowymi – nie raz zdarzyło się, że lekarz wystawił skierowanie na zdjęcie zgryzowe, a po otrzymaniu radiogramu okazało się, że miał na myśli takie zdjęcie, na którym będą widoczne jednocześnie górne i dolne zęby. Tymczasem zdjęcia zgryzowe (trzeci po zdjęciach zębowych i skrzydłowo-zgryzowych rodzaj zdjęć wewnątrzustnych) dotyczą albo szczęki, albo żuchwy i nigdy nie ukazują jednocześnie zębów górnych i dolnych. Warto wspomnieć, że nazwa zdjęcie „skrzydłowo-zgryzowe” jest używana w Obwieszczeniu Ministra Zdrowia z dnia 10 listopada 2015 r. w sprawie ogłoszenia wykazu wzorcowych procedur radiologicznych z zakresu radiologii – diagnostyki obrazowej i radiologii zabiegowej (Dz. Urz. Min. Zdrow. z 2015 r., poz. 78).
Zdjęcia skrzydłowo-zgryzowe są bardzo przydatne w diagnostyce wczesnych zmian próchnicowych (o czym można przeczytać w bieżącym numerze w artykule Lietz-Kijak i wsp.) oraz wczesnych zmian zapalnych przyzębia brzeżnego. Drugi artykuł poświęcony tym samym zdjęciom (Kajka-Hawryluk i wsp.) zamieszczony w aktualnym numerze MS wskazuje na to, że częstość ich wykonywania jest w naszym kraju zdecydowanie zbyt mała i celowa wydaje się popularyzacja zdjęć tego typu jako narzędzia wczesnego wykrywania choroby próchnicowej, zwłaszcza u pacjentów w wieku rozwojowym.
prof. zw. dr hab. n. med. Ingrid Różyło-Kalinowska
p.o. Kierownik Samodzielnej Pracowni Propedeutyki Radiologii
Stomatologicznej i Szczękowo-Twarzowej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie
MS 5/2016