1. Wszechobecne pomniki przypominają pielgrzymom wydarzenia sprzed 500 lat.
Dziś Indianin Juan Diego jest świętym, kanonizowanym przez Jana Pawła II w 2002 roku, a jego płaszcz z wizerunkiem Matki Boskiej został wyeksponowany na ołtarzowej ścianie nowej bazyliki, która wraz z pozostałymi obiektami w tym miejscu stanowi obecnie największe sanktuarium maryjne świata. Po Watykanie jest najczęściej odwiedzanym miejscem kultu religijnego chrześcijan. Do Matki Boskiej z Guadalupe corocznie przybywa do 20 milionów pielgrzymów (dla porównania do Częstochowy ok. 4 mln), głównie z obu Ameryk, których jest ona patronką. Zrozumiałem teraz, jak ważne jest to miejsce dla Meksykanów i dlaczego wizerunek Matki Boskiej z Guadalupe spotyka się na każdym kroku: w sklepach, urzędach, restauracjach, a nawet autobusach.
2. Obraz Matki Boskiej z Guadalupe nad głównym ołtarzem nowej bazyliki, widziany z umieszczonego pod obrazem, ruchomego chodnika, który pozwala na bezkolizyjne przemieszczanie się wielu pielgrzymów. Jego kopia była jedynym obrazem znajdującym się na biurku Jana Pawła II.
Odwiedziny u Pięknej Pani były ostatnim miejscem w mieście Meksyk, które zwiedziłem. Nazajutrz opuściłem miasto i udając się na północ, po przejechaniu zaledwie 50 km, natrafiłem na pierwsze na mojej drodze oznaki starożytnych cywilizacji – antyczne miasto Teotihuacán, co w języku azteckim oznacza „miejsce, w którym ludzie stają się bogami”. Zostało założone około 500 lat p.n.e. i początkowo było rolniczą osadą w dolinie rzeki San Juan, ale dzięki bogatym złożom obsydianu ciągle się rozwijało, by w okresie swojej świetności liczyć ok. 200 000 mieszkańców i stać się głównym centrum religijnym i handlowym z wieloma świątyniami, pałacami i piramidami. Teotihuacán zajmował wówczas 40 km2 i był najpotężniejszym imperium w Ameryce Środkowej, większym nawet niż starożytny Rzym. Około 600 r. n.e. miasto zaczęło podupadać i do dziś nie wiadomo, dlaczego opuścili je mieszkańcy. Kiedy w XII wieku przybyli doń Aztekowie, nie było tu już nikogo. Ujrzawszy wspaniałe budowle, uznali, że musieli je wznieść mityczni giganci, gdyż ich ogrom przerasta ludzkie możliwości. Sądzili też, że skoro miasto jest opustoszałe, musi w sobie skrywać jakąś wielką tajemnicę.
4. Freski z Pałacu Jaguara.
Zaraz po opuszczeniu pałacu wychodzimy na okazały Plac Księżyca, nad którym góruje pierwsza z imponujących piramid, która – podobnie jak plac – została nazwana Piramidą Księżyca. Z jej szczytu roztacza się przepiękny widok na zachowany 3‑kilometrowy odcinek Alei Zmarłych – główną oś starożytnego miasta, po której bokach znajdują się lepiej lub gorzej zachowane ruiny wielu świątyń i pałaców oraz najwyższa piramida w obu Amerykach. Aleję nazwali tak Aztekowie, którzy uważali, że znajdujące się wzdłuż niej budowle są królewskimi grobowcami. Zresztą wszystkie obecnie używane nazwy pochodzą z czasów Azteków i na razie nie wiadomo, jak wcześniej nazywało się to miasto i znajdujące się w nim obiekty. Po kilkunastu minutach spaceru w tej magicznej przestrzeni docieramy do niej – Piramidy Słońca – najbardziej charakterystycznego obiektu, który góruje nad całą okolicą. Po 248 niezwykle stromych schodach wspiąłem się na jej szczyt, z którego rozciąga się przepiękny widok na całą okolicę, który – nawet mimo kiepskiej pogody – niewątpliwie wart był wspinaczki. I choć Piramida Słońca jest wyższa od sąsiadującej z nią Piramidy Księżyca, to ze względu na ukształtowanie terenu obie wydają się jednakowe. Można tu też spotkać tubylców, którzy wciąż wierzą w magiczną moc tego miejsca. Aby ściągnąć dla siebie nieco pozytywnej energii, kładą się na plecach i wyciągają otwarte dłonie w kierunku nieba. To dla nich święte miasto, tu bowiem według indiańskich mitów narodził się świat, nastąpiło oddzielenie światła od ciemności i powstały Słońce i Księżyc. Najprawdopodobniej tu także opracowano aztecki kalendarz, według którego liczono czas.
5. Piramida Słońca.
Na koniec wędrówki dochodzimy do ogromnego kwadratowego placu. Choć w Teotihuacán nigdy nie było armii, to przybysze z Hiszpanii sądzili, że plac służył do ćwiczeń wojskowych i nazwali go Cytadelą. Obok niej znajduje się ostatnia z odwiedzanych budowli – Świątynia Quetzalcoatla, czyli Pierzastego Węża, który stał się później najsłynniejszym bogiem Meksyku. Stanowił on połączenie ptaka quetzala z grzechotnikiem. Świątynia została odkryta stosunkowo niedawno, bo na początku XX w., i może dzięki temu można dziś oglądać tak dobrze zachowane kamienne głowy.
6. Piramida Księżyca, fragment Alei Zmarłych oraz ruiny starożytnego miasta widziane ze szczytu Piramidy Słońca.
Przed wejściem do starożytnego miasta z zainteresowanie obejrzałem specjalny rytuał ku czci Słońca, zwany voladores. Przywiązani linami czterej mężczyźni (ludzie orły), odziani w barwne stroje, rzucają się głową w dół z ok. 30‑metrowego słupa i przy akompaniamencie fujarki i bębenka, na których gra piąty mężczyzna, wykonują obroty wokół słupa, po czym stają na ziemi. Pięćdziesiąt dwa obroty, które wykonują, mają symbolizować cykl kalendarza używanego przez cywilizacje indiańskie. Ten niezwykły starożytny obrzęd Totonaków został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego Ludzkości UNESCO. Indiański mit głosi, że jest to podniebna modlitwa o deszcz. Kiedy w czasie wielkiej suszy brakowało wody i jedzenia, pięciu Indian poszło do lasu, by znaleźć najprostsze i najwyższe drzewo. Przez całą noc modlili się do niego, a rankiem pobłogosławili je i ścięli. Zanieśli je do swojej wioski, cały czas uważając, aby nie dotknęło ziemi. Po znalezieniu odpowiedniego miejsca wkopali je pionowo, obcinając wcześniej wszystkie gałęzie. Następnie ozdobili swoje ciała piórami i niczym ptaki rozpoczęli swoją modlitwę. Dziś obrzęd ten to nie tylko chęć podtrzymania pięknej tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie, ale także źródło stałego dochodu. Turyści bardzo hojnie obdarowują śmiałków, gdyż oglądanie wyczynów „latających ptaków” to wyjątkowe przeżycie.7. Voladores – starożytny obrzęd Totonaków.