Wypisz-wymaluj

Wypisz-wymaluj
Adam Zyśk 
Lekarz dentysta stawiający jakość przed ilością. „Szkiełko i oko silniej mówi do niego niż czucie i wiara”, dlatego nie rozstaje się z lupami czy mikroskopem, a Mickiewicza woli zamienić na dobry kryminał Krajewskiego. W pracy zajmuje się głównie endodoncją, stomatologią zachowawczą i protetyką. W jego żyłach płynie rock and roll, choć ma w sobie dużo więcej pokory od rockowego muzyka. Lubi podróżować, eksperymentować w kuchni i czasem się powygłupiać.

Ostatnio, kupując odkurzacz, z ciekawości zajrzałem do jego instrukcji obsługi. To, co zobaczyłem, może być ciosem dla osób, które tuż przed pierwszym uruchomieniem sprzętu mają w zwyczaju czytać instrukcję od deski do deski. Ta miała jedną, jedyną kartkę zgiętą na cztery, ale treść była dość obszerna. To trzeba przyznać. Jak to możliwe?

Można zatrudnić grono tłumaczy i każdego odpowiednio opłacić, żeby wydać instrukcje we wszystkich językach krajów, w których sprzedawany jest produkt. Albo można napisać jedną, uniwersalną, zrozumiałą dla wszystkich ludzi posługujących się wszystkimi językami. Oj, coś czuję, że Ludwikowi Zamenhofowi przypadło by to mocno do gustu. Moja instrukcja została „napisana” we współczesnym „Esperanto”, czyli przy użyciu piktogramów, które w założeniu zrozumie każdy.

To jest tak proste, że aż genialne!

Pacjent jako laik nie zawsze ma pojęcie, o czym do niego mówimy, mimo szczerych chęci zrozumienia zagadnienia. Brakuje mu pewnych podstaw wiedzy, które my uznajemy za oczywiste. (Klątwa wiedzy). A przecież zależy nam, żeby zrozumiał, co go czeka, na co się decyduje i wyraził na to świadomą zgodę. Czemu by mu tego nie narysować?

W gąszczu komunikatów, jakie docierają codziennie do naszej głowy, informacje odbierane przez narząd wzroku wiodą prym. Z danych wyszperanych w Internecie wynika, że dzieje się tak aż u 65% społeczeństwa. Mnie się wydaje, że ciężko jest ustalić sztywne kryteria, kto jest „wzrokowcem”, a kto nim nie jest.

Zyśk MS1
Zyśk MS1/21 3

Jednak o tym, jak ważny jest ten rodzaj komunikacji niewerbalnej, świadczy chociażby design coraz to nowszych aut, piękne uśmiechy pięknych aktorów, tudzież wysmakowane dodatki wnętrzarskie. To wszystko „sprzedaje się”, bo cieszy oko. A więc chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że nie trzeba być „wzrokowcem”, by przekaz niewerbalny za pomocą bodźców wzrokowych skutecznie trafiał do odbiorcy?

Skutecznie – słowo klucz.

No właśnie. Nie wiem, ile bym się nie napocił, żeby wyartykułować to, co mam na myśli, pacjent bez pewnych podstaw, wspomnianych wcześniej, nadal patrzy na mnie jakimś takim mglistym wzrokiem. Dopiero kiedy wyjmuję małą, kwadratową żółtą karteczkę biurową i magiczny długopis (warto mieć możliwość wytarcia tuszu w pewnych miejscach) w jego oczach pojawia się błysk zrozumienia. Eureka!

Wyobraźmy sobie książkę o anatomii prawidłowej człowieka bez rycin. Wydaje się niekompletna, prawda? Może i jest to do napisania... Ale to chyba zadanie dla Stasiuka, który potrafi bardzo malowniczo opisywać rzeczywistość. (Niektóre obrazy wciąż mam przed oczami!). Wiązałoby się to jednak z ogromnym wysiłkiem twórczym, żeby słowami namalować zawiłości anatomiczne, a także z nieziemskim wysiłkiem czytelnika, żeby sobie to wszystko przestrzennie wyobrazić. To byłaby najbardziej znienawidzona książka przez studentów medycyny, tak ja to widzę.

Atlas anatomiczny z kolei z samymi rycinami, bez jakiegokolwiek opisu, też nie będzie kompletny. Obrazek jaki jest, każdy widzi. Ale gdy zabraknie kontekstu, znów czujemy, że brakuje nam jakiegoś elementu układanki.

Same obrazki do wyjaśniania pojęć, o których nasz pacjent nie ma bladego pojęcia, to może być nieco za mało. Z instrukcją odkurzacza przeciętny zjadacz chleba będzie raczej w stanie sobie poradzić, bo z niejednym odkurzaczem miał zapewne styczność. Co się jednak tyczy zębów i specjalistycznej wiedzy o nich, musimy ten rysunek „doopowiedzieć”. Wtedy mamy komplet i dopiero wtedy pacjent wie, co planujemy. Dopiero treść komunikatu i obraz tworzą spójną wizję całości.

Zyśk MS1/21 5

W obliczu rosnącej świadomości ekologicznej oczywiście nie musimy tego robić na papierze.
Można użyć prostego tabletu graficznego. To trochę taki znikopis dla dzieci, a trochę skuteczne narzędzie komunikacji. Skrupulatnej księgowej trzeba się będzie gęsto tłumaczyć z zakupu zabawek na fakturę. Często używam również tego, co większość z nas ma w gabinecie, czyli komputera. Mało tego! Wtedy można „bazgrać” na zdjęciach RTG pacjentów. Często robię takie sztuczki w prostym programie do przeglądania zdjęć. Odpalam opcję „deska kreślarska” i kreślę wizję przyszłości, opowiadając o jej blaskach i cieniach. I to na osobistej facjacie pacjenta.

Zyśk MS1/21 2

Picasso ze mnie żaden. Chociaż w sumie może trochę jednak tak... Myślę, że gdyby Pablo narysował kota, to nie wiedzielibyśmy do końca, czy to osioł, czy jednak koń. Z całym szacunkiem dla jego kunsztu, ale taki miał styl. W związku z tym chyba jednak trochę się z nim utożsamiam. Rysuję pacjentom te zęby, kanały, wkłady, nakłady i inne atrakcje już od przeszło 4 lat. Nie trzeba być nie wiadomo jakim talentem plastycznym, żeby tworzyć piktogramy! Gorąco zachęcam!

Rozplątujemy w tej sposób skłębione myśli pacjenta, a z tego kłębka wyłania się w końcu nić porozumienia. Fragmenty układanki wreszcie zaczynają do siebie pasować, a trybiki w głowie powoli zaczynają się obracać. Żeby pacjent ujrzał więc pełen obraz sytuacji, to mu ten obraz narysujmy!